Od dwóch dni jest u nas gościem. Wstając rano, zakładam na swoje stópki kapciochy i dreptam w nich zaparzyć sobie świeżej kawy do kuchni, a z okna wyglądam na niego. Pogoda nie jest mu sprzymierzeńcem, ale mimo to siedzi i czeka - chyba tak jak my wszyscy - aż z za chmur zabłyśnie promyk słonecznej nadziei.
Sama nie rozumiem co się dzieje z tą pogodą. Jak nie okropne wiatrzysko to śnieg za oknem. "Kwiecień plecień..." chyba pokazuje na co go stać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz